Wotex |
Wysłany: Wto 14:12, 02 Wrz 2008 Temat postu: Moje mniamuśne opowiadanko => |
|
No więc 3 pierwsze party ;*
Otworzyłem oczy. Kolejny parszywy dzień. 12 letni Wotex zwlekł się z łóżka, szybko przebrał i poślizgnął na starej kanapce.
Oż!- warknął podnosząc się.
Na ścianie udomowił się kilka lat temu myślący grzyb, i chyba nie chciał się wynosić, ale ceną za to było robienie Wotexowi prac domowych.
Wotex był przeciętnym 12-o latkiem, o skłonnoś masochistycznych. Właśnie zszedł po schodach do kuchni, kiedy zobaczył mame.
Nic nadzwyczajnego. 40 lat, ciemne włosy, nadopiekuńcza.
-Zrobiłam ci śniadanie- powiedziała
-Dzięki-mruknąłem i potoczyłem się do kuchni, gdzie czekała zapiekanka z tofu z serem. Zjadłem ją szybko i wybiegłem na dwór.
Sobota... Dzień chodzenia na plaże, expienia, robienia dunów... Wyszedł i wpadł na Ronina, Dawisa, Minka, Świrusa, Erizena i Ferda. Byli umowieni na plażę, więc
pobiegłem się spakować, i już po chwili moczyliśmy się w morzu. Wróciliśmy dopiero gdy Ferd dostał ataku ADHD i utopił swojego chomika.
Wszyscy się rozeszli, i został tylko Dawis, Ronin i Ferd, który wsiadł na swojego turka. Podobno ulepszył go tak, że teraz mykał 60/h.
-Zamontowałem mu silnik w dupie- powiedział filozoficznie.
I nagle przed nami pojawił się królik i lousi pig.
-Pasztet.- Zidentyfikował zwierzę ronin
-Hy! - Ucieszył się Dawis- Będzie exp!
-Lejemy! -Dodał Ferd
Gdy już ich zajebali, i upiekli, okazało się, że nadal są głodni, więc ruszyli na kebab z gobbala. Potem wszyscy poszli do domu i masturbowali się całą noc.
Nadszedł poniedziałek.
Pewnie myślisz sobie: Zaraz, zaraz, a gdzie niedziela?
Jako, że to dzień święty, nie będę go bezcześcił moim opowiadaniem :> Więc idźmy dalej, dobrze?
Wyszedłem z pokoju i ruszyłem do szkoły. Po drodze zobaczyłem Dawisa obalającego jakiegoś sikacza za 3zł. Pomachałem mu, a on się mało nie udławił. Miło czasem umilić sobie dzień.
Pierwsze zajęcia z tolerancji. Prowadził je niejaki DewkoArcanum.
-Metale są ŹLIIII!! I przyzywają szatana!!! I mamy ich biją!!- krzyczał psychiczny profesor.
Ferd nie wytrzymał i spytał:
-A pana też chyba bije, prawda?
-Spierdalaj na drzewo banany prostować jebany geju!!
Wtedy przelała się czara ognia (oż! nie ta książka) ehm, ehm czara goryczy, i ferd sięgnął po swoją tresowaną bakterię.
Wyjął ją i powiedział:
-Bierz skurwiela Pimpuś!!
Pimpuś rzucił się na Dewka, i ten ostatni zachorował na Emo.
-Hy! To mamy wolne- powiedział Ronin
Wszyscy się spakowali i właśnie mieli wychodzić, kiedy Dewko ostatnimi siłami zadał im prace domową. Wszyscy ruszyli do domów wkurzeni.
-A może spalimy szkołę?- Spytałem
-Ok!- ucieszyli się kumple
Podpieprzyliśmy Hainekkenowi kilka litrów benzynki i podłożyliśmy ogień pod szkołę.
Ferd tak się zajarał, że znowu dostał ADHD. Gdy już mu przeszło poszliśmy huncić. Minkowi jak zwykle nic nie poleciało.
Właśnie kładłem się spać, gdy mama spytała się czy nie wiem kto zjarał szkołę. Odpowiedziałem, że nie, i położyłem się spać z poczuciem dobrze spełnionego obowiązku.
Wstałem...
-Noż kurwa nie nakarmiłeś mnie, więc musiałem wpierdolić kota Erizena!!- Krzyczał myślący grzyb.
-Spierdalaj- odparłem filozoficznie
I rzuciłem mu jakieś zgniłe kanapki
-To mój bratanek pedale!!
-A co ty tak w ogóle jesz??
-Wszystko.
-To ja ci zara jebne śniadanie, a ty odrób mi lekcje.
Poszedłem po kanapki. Mama jebła mi 2 a jebanemu grzybowi 15 >.< Wróciłem do sypialni i dałem mu żreć.
Potem poszedłem po Erizena i poszliśmy expić na lousi pigach. Po kilku godzinach znaleźliśmy jednego.
-A co z resztą?- Spytał Erizen
-A, debile wybiegały na jezdnie, i przejeżdżały je samochody.
-Aha. Mniam- Powiedział odpakowując kanapki.
-Daj jedną.
-Na drzewo banany prostować.
-Oż ty cwelu!
Rzuciłem się na niego i wbiłem mu wykałaczke w nos
-AAAAA! Wyjm to cieciu! To swędzi!!
Wyjełem i zaplajstrowałem :>
-A może pójdziem po Ferda?- Spytał Ronin, który doszedł niewiadomo kiedy.
-Eee... On urządza se gey party z kanigeramy...- Odpowiedziałem
-No to co? Powiemy, że damy mu turka, żeby wpychał mu kulki analne, to napewno z nami pójdzie.
Jak powiedzieli, tak zrobili, i wkrótce podniecony Ferd był już z nimi. Wsiedli do autobusu i pojechali na gobbal duna. Zrobili go szybko, tylko ferd uparł się,
że on chce utłuc royala, co zajeło mu 3h, bo wpychał mu kulki analne. W końcu wyszli, i każdy miał kota.
-Ee... Ludzie- Zagadałem- Dajcie koty.
-Why?- Spytał się z beznadziejnym akcentem Erizen
-Bo grzyb chce żreć. Opanował nawet palce u nóg Ferda.
Ferd z zadowoleniem pomachał w/w narządem. Ronin pobiegł wyrzygać się w krzaki. Dali mi koty i pojechaliśmy do mnie.
Weszliśmy do pokoju, i zobaczyliśmy, że grzyb opanował już drugą ścianę i robił właśnie ich prace domowe.
-A więc tak robisz te prace domowe na 5- Powiedział z uznaniem Ronin
Wotex robił prace domowe na określoną ocenę, za kasę.
-Ehm... On robi te prace -Powiedział.
-Łiiii- Krzyknął Ferd i zaczął mocować grzyba.
-Co on robi?- Spytał grzyb
-Yba cie dyma- Odparł raźno Ronin
Z grzyba wystrzeliła wielka macka i przyjebała Ferdowi. Odleciał kilka metrów, a wtedy grzyb przemówił:
-Jestem głodny. Dajcie jakieś żarcie.
Rzuciłem mu koty i powiedziałem:
-Łapaj grzybie. Wisisz mi 3 prace domowe.
Wtedy weszła moja mama i powiedziała, że Ronin, Ferd i Erizen śpią u mnie, bo nasi rodzice wyjeżdżają. Wyjebaliśmy Ferda za drzwi, żeby nie dymał wszystkich, którzy mu się nawiną,
i poszliśmy spać.
Wstałem... Spełzłem z łóżka i wykonałem poślizg na staaaarej kanapce, która wylądowałą w ustach ferda.
Spojrzałem na kalendarz i od razu załapałem, że coś nie tak. Aaaa... dziś moje urki :>
-Wstawać debile!- Krzyknąłem do śpiących kumpli
-Spierdalaj- Odparł ronin i znów zasnął
Tego było za dużo. Wskoczyłem na niego i skacząc po nim sylabowałem:
-Dziś-Są-Mo-je-U-ro-dzi-ny!!
Wszyscy w końcu się pozbierali i urządzili mi imprezę. Dostałem czape rastamana i bongosa. Hainekken skołował kilka flaszek i zaczęliśmy pić.
Jakoś tak wypiliśmy kilka flach i po jakimś czasie dołączył do nich Grave- metal, którego bozia pokarała różowymi włosami :>
Wotexowi urwał się film, ale obudził się po chwili.
Co to było za uczucie? A tak, chciało mu się rzygać. Wybiegł do łazienki i wykonał poślizg na mydle,
przypominający taniec godowy ptaka maka-łaka z afryki południowej, i wpadł głową do sedesu, jednocześnie tracąc przytomność i kilka kilogramów pokarmu.
Gdy się obudził i zobaczył gdzie jest, wyskoczył szybko i wpadł w pułapke na niedźwiedzie.
-O kurwa!!-Krzyknął- Moja noga!!!!!
Gdy się wydostał ruszył do swojego pokoju. Gdy wszedł zobaczył ferda który wraz z grzybem wykonywali taniec godowy. Ruszył przed siebie zapatrzony, i nie
zauważyłpustej butelki, o którą natychmiast się potknął, i upadł brzuchem na grządkę tulipanów. Na jego nieszczęście były to fachowe tulipany z butelek
po winie marki "Wino". Gdy przestał przeklinać i wyjął sobie szkło z brzucha poszedł spać. Gdy obudzili się rano dopał ich Kac Gigant.
-O jezu!- wyszeptał Wotex- Kac...
-Ciszej!- Krzyknął szeptem ronin leżący niedaleko- Mam kaca zabójcę!
Po skonsumowaniu cudem ocalałą butelkę, Kac Zabójca wyemigrował do RPA.
-O kurwa...- Mruknął ferd, oderwawszy się nareszcie od grzyba- trza tu posprzątać. Ale najpierw zajarajmy.- Dodał wyciągając bongosa.
Gdy wszyscy zajarali, po ścianach zaczeły skakać czekoladowe jajka wielkanocne. Wygłodzony Wotex rzucił się i zeżarł jedno. Smakowało dziwnie.
Jakby trocinami. Okazało się, że zajarany Wotex zeżarł nogę od krzesła. Załamany Dawis chciał się pociąć, ale nie trafił łyżką w miejsce gdzie miała być żyła,
i odciął sobie nogę. Jednak Ferd był na tyle uprzejmy, że używając tylnych siekaczy wyrzeźbił mu nogę. Jednak w tym wypadku stężenie alkocholu było zbyt duże,
i Ferd wyrzeźbił kutasa. Od tej pory Dawis miał być znany jako Dawis Laskonogi. Po tej przygodzie postanowili, że posprzątają jutro i poszli spać. |
|